Kalevala

URALIA : : Kalevala : : Runo I

>>> KALEVALA >>>

Runo I (Stworzenie świata)

[przekład: Józef Ozga Michalski]

  1. Pragnienie już język pali,
  2. Pora zacząć opowieść,
  3. Wzbić się pieśnią rodzinną
  4. Nad klechdy wieczorne ludu,
  5. Melodii rozwinąć skrzydła,
  6. Ażeby pomysł z głowy
  7. Skoczył zwinnie na usta
  8. I ulatywał z języka
  9. Lekko, przystępnie, powoli,
  10. Dzielony zębami w strofy.

  11. Piękny czasie młodości,
  12. Zbliż się, zaśpiewaj ze mną!
  13. Towarzyszu mej drogi,
  14. Zbliż się i opowiadaj!
  15. Jesteśmy tutaj wszyscy,
  16. Z różnych stron, zespoleni;
  17. Rzadko się spotykamy,
  18. Trudno się nam odnaleźć
  19. Na tej szerokiej ziemi,
  20. Szarej ziemi północy.

  21. Zbliż swoją dłoń do mojej,
  22. Spleć palce swoje z moimi,
  23. By wzbiła się z dłoni pieśń
  24. Ponad obłok jak sokół!

  25. Niech przyjaciele łowią
  26. Pieśń w wielostrunne ucho,
  27. Niech towarzysze słuchają
  28. Czasu własnej młodości,
  29. Która dźwięczy wśród ludu
  30. Pieśniami naszych przodków.
  31. Niechaj słuchają dziś słów
  32. Mocnego Väinämöinena,
  33. Z kuźnicy Ilmarinena,
  34. Znad miecza Kaukomieli,
  35. Z łuku Joukahainena.

  36. Tych słów uczyła mnie matka
  37. I ojciec mi je śpiewał,
  38. Gdy siekierę na nowe
  39. Osadzał toporzysko.
  40. Słuchajcie, jak tną ciszę
  41. Głębokich pól Pohjoli,
  42. Szerokich łąk Kalevali!

  43. Gdy matka przędła kądziel,
  44. Kręciłem się u jej kolan,
  45. Niemowlę już dojrzałe,
  46. Pędrak o ustach słodkich
  47. Jak owoce czeremchy.
  48. Matka mi wtedy śpiewała
  49. O Sampo, chytrej Louhi.
  50. Sampo od słów posiwiał,
  51. Louhi zgasła wśród skał,
  52. Lemminkäinen w swawoli.

  53. Aby to opowiedzieć,
  54. Tajemnych trzeba słów,
  55. Które leżą na drodze
  56. Biegnącej w cztery strony.

  57. Zbierałem słowa z wrzosów,
  58. Zbierałem z pokosów traw
  59. I ze splątanych krzewów.
  60. Słowa szły za mną ścieżką,
  61. Gdym jako młody pastuch
  62. Prowadził mleczne stada
  63. Na stoki żyznych wzgórz,
  64. Łąki pachnące miodem.
  65. Szła czarna jak noc Muuriki,
  66. Łaciata jak wiosna Kimmo.

  67. Mróz szczypał język słów,
  68. Deszcz przywracał im bujność.
  69. Wiatry je kołysały
  70. I czółna śródmorskich fal.

  71. Pieśni śpiewały jak ptaki
  72. Z drzew niebolotnych wierszy.
  73. Słowa w kłębek zwinąłem,
  74. W pasmo długie jak droga;
  75. Kłębek rzuciłem w sanie,
  76. Pasmo na mój zwrotny wóz.
  77. Sanie przywiozły kłębek,
  78. Pasmo - koła drewniane.
  79. Nić na belkach rozsnułem,
  80. Kłębek rzuciłem w głąb dzbana.
  81. Długo leżały pieśni
  82. W czarnej ciemności chłodu.
  83. Długo leżały nieme,
  84. Mróz kuł w moich pieśniach słowa.

  85. Dziś niosę je do izby
  86. W pięknej, rzeźbionej skrzyni.
  87. Skrzynię stawiam na ławie
  88. Pod sławną belką pułapu,
  89. Na której strop się wspiera.

  90. Czule otwieram skrzynię,
  91. Szkatułę moich pieśni.
  92. Węzeł kłębka rozrywam,
  93. Nić wysnuwam ze zwoju
  94. Soczystą, barwną jak baśń.

  95. Dajcie mi chleba żytniego,
  96. Miarkę jęczmiennego piwa!
  97. Bo jeśli piwa nie dacie,
  98. Nie nasycicie pieśni,
  99. Zaśpiewam o suchym gardle.
  100. Woda mi głosu użyczy,
  101. Aby was uweselić,
  102. Święcić dzień wielkiej pieśni.
  103. Chcę śpiewać jak noc długa,
  104. Nim świt podejdzie pod próg!

  105. Bywało - mówi o tym
  106. Pieśni wezbranej potok -
  107. Samotnie zapadła noc,
  108. Samotnie zrodził się dzień,
  109. Samotnie na świat przyszedł
  110. Mocarny Väinämöinen,
  111. Zrodzony z panny Ilmatar,
  112. Którą powietrze niosło.
  113. I z niej począł się pieśniarz.

  114. Żyła w przestworzach wysoko
  115. Wyniosła Luonnotar,
  116. Unosiła się czysta
  117. Nad płodnymi chmurami,
  118. W głębi rozległych przestworzy,
  119. Na łąkach dziewiczych niebios,
  120. Świeżych pokosach miodu.
  121. Nagle szklana samotność
  122. I życie czyste jak rosa
  123. Pragnęły wynurzyć się z chmur,
  124. Z niebiosów nieobjętych.
  125. Wyniosła Luonnotar
  126. Spłynęła śmigłami wiatrów
  127. I na ogromnym morzu
  128. Dotknęła ustami fal
  129. Jak złotouste wiosło.

  130. Spadła ze wschodu burza -
  131. Aż z grzyw posypał się puch,
  132. Z fal sypały się pióra...
  133. Szkwał kołysał dziewczynę,
  134. Fala szalała wraz z nią,
  135. Wicher rozsadzał jej biodra,
  136. Brzeg pieścił jej białą pierś.
  137. Poprzez spienioną wodę
  138. Gwałtowny strzelił gejzer,
  139. Wbił się w jej białe uda,
  140. Pełne ciepłego nieba.

  141. Uniosła się brzemienna
  142. Na ujarzmionej fali
  143. I zaczął w niej dojrzewać
  144. Przez dziewięć setek lat,
  145. Poprzez dziewięć żywotów
  146. Dziesięciu bohaterów
  147. Świat nowy i nieznany.

  148. Ze wschodu szła na zachód
  149. I z południa na północ,
  150. Ku kresom horyzontu,
  151. Jak czółno zabłąkane.
  152. Nie mogła się wyzwolić,
  153. Stworzyć istoty pierwszej
  154. Mórz pani pełnorodna.
  155. Była jak ranny delfin,
  156. Który łagodnie krwawi,
  157. Obmyśla nieme słowa:

  158. "Jakie też przeznaczenie,
  159. Jaki kształt w sobie noszę?
  160. Do jakiej to przystani
  161. Pędzi mnie wiatr zamorski?
  162. Czy mam ze słonej fali
  163. Łez słone pieśni zbierać?
  164. Czy nie byłoby lepiej
  165. Panną w powietrzu płynąć,
  166. Niż topić swą urodę,
  167. Błądzić ciągle bez celu
  168. W uciekającej wodzie?

  169. Królestwo rozległych mórz
  170. Zimne, płynne jak srebro.
  171. Doskwiera mi tutaj głód
  172. I chłód doskwiera boleśnie.
  173. Trwam jak gwiazda bez steru...

  174. Potężny boże Ukko,
  175. Podporo gwiezdnego nieba!
  176. Przypomnij sobie o mnie,
  177. Przybądź mi szybciej niż wiatr!
  178. Połóż swe dłonie chłodne
  179. Na mój iskrzący brzuch,
  180. W którym wnętrzności płoną..."

  181. Ubiegł moment i chwila,
  182. Ptak złoty zatrzepotał,
  183. Padła odpowiedź z góry
  184. Złocistą, tłustą kaczką.

  185. Leciała lotem krętym,
  186. Zwrotnym jak górska ścieżka:
  187. Leciała na południe,
  188. Zawracała na północ,
  189. Okiem pięknym jak koral
  190. Nizała sieć na gniazdo.

  191. Leciała lotem płaskim,
  192. Nisko - nad samą ziemią,
  193. Gubiła złote słowa:

  194. "Czy gniazdo wić na wietrze,
  195. Czy na głębokiej wodzie?
  196. Wiatr moje gniazdo zdmuchnie,
  197. Fala podmyje ściany."

  198. W tym czasie panna wód
  199. Westchnęła łaski pełna
  200. I swoje piękne kolano
  201. Lekko z morza wychyla:
  202. "Weźże je na mieszkanie".

  203. I kaczka okiem ptasim
  204. Dojrzała jej kolano.
  205. Sądziła, ze to wyspa,
  206. Którą porośnie trawa.
  207. Wtedy swój lot zniżyła,
  208. Usiadła na kolanie
  209. I gniazdo zaczęła wić.

  210. Panna drżała jak trzcina
  211. Kołysana rozkoszą.

  212. Sześć jaj było ze złota,
  213. Siódme było z żelaza.
  214. Ptak usiadł na nich miękko,
  215. Cierpliwie je ogrzewał.

  216. Grzało się jabłko kolana
  217. Dzień jeden, drugi, trzeci...
  218. Aż nagle panna wodna
  219. Poczuła w sobie pożar.
  220. Wchłonęła błogie ciepło
  221. I odetchnęła ogniem -
  222. Wszechobjęta tym żarem
  223. Myślała, że żywcem spłonie.
  224. Rozchyliła kolana
  225. I sprężyła się w bólu,
  226. A wtedy gniazdo ptasie
  227. Zniknęło w słonej fali.

  228. Stoczyło się do wody
  229. Siedem kosztownych jaj.
  230. Rozbiły się w kawałki,
  231. Rozpadły się w części tysiąc,
  232. Ale nie poszły na dno,
  233. Pozostały w bezruchu.

  234. W rozsypanych łupinach
  235. Błyska słońce i woda;
  236. Część każda dała początek
  237. Rzeczom pięknym i dobrym:
  238. Tak ze spodu skorupy
  239. Podniósł się zrąb praświata,
  240. Wierzch skorupy utworzył
  241. Sklepiony ponad nim dach,
  242. Środek złotego jaja
  243. W żywe zmienił się słońce,
  244. Z jego białej otoczki
  245. Jak z procy księżyc spadł.

  246. Każdy odprysk skorupy
  247. Gwiazdą zakwitł na niebie.
  248. Każda mniejsza drobina
  249. Żaglem chmury się wzdęła.

  250. Frunął nagle w przestworza
  251. Czas uwięziony na ziemi,
  252. W wiry młodego słońca,
  253. W księżyca krągły bochen.

  254. A panna wodna, co z nią?
  255. Po tym dziewiczym porodzie
  256. Stała się matką morza.
  257. W żalu jak w mgle się kryje
  258. I nikt jej tam nie odwiedza.
  259. Przed nią morze otwarte,
  260. Za nią niebo zawarte
  261. Na mocny skobel miesiąca.

  262. W dziewiątym roku namysłu,
  263. W dziewiątej wiośnie tęsknoty
  264. Zaczęła kształtować świat.

  265. Miękkimi ruchami ramion
  266. Kreśli urocze zakola.
  267. Gdzie się odbiła stopami,
  268. Trysnęły ławice ryb,
  269. Gdzie pochyliła się nisko,
  270. Drążyła ciemną otchłań.
  271. Białymi jak śnieg biodrami
  272. Słała piaszczyste plaże,
  273. Piętą piękną jak perła
  274. Toń otwierała łososiom.

  275. Spokojne przystanie zatok
  276. Kładły się nad jej czołem,
  277. Aż utrudzona pracą
  278. Płynęła po pełnym morzu
  279. A tam, gdzie się zdrzemnęła,
  280. Rafy wyrosły na dnie,
  281. By zatapiać okręty.
  282. Tam osiedliła wyspy
  283. I rafy w zdradliwym morzu,
  284. Nad ostrymi rafami
  285. Rozpuściła zły wiatr.

  286. Odezwał się z łoskotem
  287. Zrodzony z miazgi ląd
  288. I pierwsze słowo: ziemia
  289. Wrosło w jałową skałę.

  290. Jeszcze czas na pieśniarza,
  291. Jeszcze się nie narodził
  292. Mocarny Väinämöinen.
  293. W szczelnej muszli dojrzewa,
  294. W lędźwiach swej matki młodej.

  295. Trzydzieści morskich lat
  296. I morskich zim trzydzieści
  297. Rozmyśla nad istnieniem,
  298. Nad płodnym ziarnem życia.
  299. W macicy muszli perlistej,
  300. Gdzie księżyc nie dochodzi
  301. I słońce nie rozbłyśnie,
  302. Te się poczęły słowa:

  303. "Księżycu, słońce, weź mnie!
  304. Ty, Wielka Niedźwiedzico,
  305. Zajeżdżaj po mnie wozem,
  306. Przez bramy nieznane wieź!
  307. Chcę wyrwać się z ogrodzeń.
  308. Czas rozbić skorupę gniazda
  309. I ziemię okrążać ptakiem!

  310. Ja, syn człowieczy, dnia pragnę!
  311. Chcę księżyc widzieć na niebie,
  312. W dłonie chcę słońce brać
  313. I Niedźwiedzicę głaskać,
  314. Jak groch trząsać na sicie
  315. Gwiazdy łuskane nocą!"

  316. Księżyc bezdusznie ślepił,
  317. Słońce prażyło niemo,
  318. Nikt nie spieszył z pomocą.
  319. Sam pięścią bez imienia
  320. Rozsunął zasuwę kości -
  321. Nikt mu w tym nie pomagał.
  322. Sam rozwarł zielone wrota
  323. I palcem u lewej nogi,
  324. Który ze stopy mu wyrósł,
  325. Przestąpił próg rodzicielski,
  326. Bramę wejściową kolan,
  327. I głową parł do przodu,
  328. W wodę kozła wywinął.

  329. Wśród gołych ścian przyrody,
  330. Śród wodnych szklanych ścian
  331. Rósł bezdomny jak drzewo,
  332. Które na dom trzeba ściąć.

  333. Aż kiedyś morska fala,
  334. Która w morze nie wraca,
  335. Została z nim na brzegu,
  336. Na szarej, pustej ziemi.

  337. Wstał, w górę wzniósł ramiona
  338. I najpierw niebo objął,
  339. Potem całował ziemię,
  340. Całował myślą gwiazdy...

  341. Tak zrodził się Väinämöinen
  342. Z panny czystej Ilmatar,
  343. Kość z kości rzeczywistej -
  344. Spadł z nieba na ziemię jak deszcz.

[przekład: Jan Brzechwa]

  1. Będę śpiewał pieśni przodków
  2. Ukochane, zapomniane,
  3. Będę śpiewał je do końca
  4. I przed końcem nie przestanę,
  5. Słowa dźwięczą już na ustach,
  6. Już spływają do języka
  7. I słowami, i dźwiękami
  8. Pieśń przez zęby mi przenika.

  9. Ulubiony przyjacielu,
  10. Towarzyszu lat dziecięcych!
  11. Nie widziałem cię od wielu
  12. Dni, tygodni i miesięcy,
  13. Aż spotkaliśmy się wreszcie
  14. W tej krainie, tej północnej,
  15. Gdzie nad ziemią niebo niskie
  16. Trwa w tęsknocie bezowocnej.

  17. A więc weźmy się za ręce
  18. I z palcami palce splećmy,
  19. Zaśpiewajmy pieśń z tych czasów,
  20. Gdyśmy byli jeszcze dziećmi.
  21. Przyjaciele niech usłyszą,
  22. Młodzi niech powtórzą z czasem.
  23. Stary, wierny Väinömäinen
  24. Chował pieśni te za pasem,
  25. Ilmarinen w miechu swoim
  26. Miał ukrycie dla nich tajne,
  27. Kaukomieli zaś na mieczu,
  28. A w kołczanie Joukahajnen,
  29. Przechowane one były
  30. Śród Pohioli mrocznych dali,
  31. Na wyżynach, na dolinach,
  32. Na równinach Kalevali.
  33. Ojciec śpiewał mi te pieśni,
  34. Zasłyszane od swych przodków,
  35. Nauczyła mnie ich matka
  36. Przędąc nić na kołowrotku,
  37. Dawne dzieje, przyjacielu,
  38. Zapomniane i dalekie,
  39. Byłem wówczas małym dzieckiem,
  40. Które karmią tylko mlekiem,
  41. I słyszałem właśnie wtedy
  42. Tę historię niebywałą,
  43. Jak zginęła stara Louhi,
  44. Jak się Sampo postarzało,
  45. Jak śpiewając zmarł Vipunen
  46. I jak skończył Lemminkainen,
  47. Usłyszałem słowa mądre,
  48. Słowa wieszcze, nadzwyczajne,
  49. Odnalazłem je na ścieżkach,
  50. Wyzwoliłem je z uwięzi,
  51. Pozbierałem je z badyli,
  52. Z krzaków, z wrzosów i z gałęzi,
  53. Gdy, pastuchem jeszcze będąc,
  54. Szedłem łąką w babie lato
  55. Za Murikki czarną, dojną
  56. I za Kimmo, za pstrokatą.
  57. Deszcz mi runy opowiedział,
  58. Mróz powtórzył, bym zrozumiał,
  59. Fale morskie pieśń przyniosły,
  60. Wiatr do ucha ją naszumiał,
  61. Ptaki słowa poskładały,
  62. Drzewa treść nadały słowom,
  63. Szczyty sosen, brzóz i jodeł
  64. Zaszumiały śpiewną mową.

  65. W kłębek pieśni te zwinąłem
  66. W porze roku niewesołej
  67. I na saniach je złożyłem,
  68. I zawiozłem do stodoły.
  69. Tam schowałem je do skrzynki,
  70. Gdzie dotychczas leżą. Czyżby
  71. Nie czas wyjąć je z ukrycia,
  72. Nie czas przynieść je do izby?
  73. Pójdę, skrzynkę mą otworzę,
  74. Skrzynkę pełną słów i dźwięków,
  75. Potem kłębek mój rozwinę
  76. Powolutku, pomaleńku
  77. I zaśpiewam pieśń wspaniałą,
  78. Runy zabrzmią słowem żywym,
  79. Zwłaszcza jeśli mnie ktokolwiek
  80. Poczęstuje młodym piwem,
  81. A jak piwa nie dostanę,
  82. Wody też mi będzie zadość,
  83. Żeby śpiewać z wesołością,
  84. Żeby wszystkim sprawić radość,
  85. Żeby dzień ten uprzyjemnić
  86. I z wieczorem go połączyć,
  87. A wieczorem czekać nocy
  88. I śpiewając noc zakończyć.

  89. W dawnych czasach tak podobno
  90. Układano wszystkie pieśnie:
  91. Noce idą pojedynczo,
  92. Zorze lśnią niejednocześnie -
  93. Väinömäinen, pieśniarz wieczny,
  94. Był samotny śród przestworzy,
  95. Był samotny Väinömäinen,
  96. Kiedy ujrzał świat ten boży.
  97. Matką była mu Ilmatar,
  98. Od obłoków bladych - bledsza,
  99. Panna nieba wysokiego,
  100. Córa światła i powietrza.
  101. Czas dziewczęcy, czas miniony,
  102. Który nigdy nie powraca,
  103. Przepędziła w górnym niebie,
  104. W modrych zamkach i pałacach,
  105. Aż sprzykrzyło jej się wreszcie
  106. W tej niezmiennej samotności,
  107. W tej codziennej samotności
  108. Na błękitnej wysokości.
  109. Opuściła więc niebiosów
  110. Głębię cichą i pogodną
  111. I schyliła się nad morzem,
  112. Nad bezbrzeżną pustką wodną.

  113. Wtem od wschodu runął wicher,
  114. Przyszła burza niespodziana,
  115. Morze zbladło i stuchlało,
  116. Z fal trysnęła mętna piana
  117. I dziewczynę wiatr ogarnął,
  118. I ogłuszył swym zamętem,
  119. I pociągnął ją za sobą
  120. Przez obszary nieobjęte.
  121. Siedem wieków po otchłaniach
  122. Przebłąkała się bezludnie,
  123. Od zachodu aż do wschodu
  124. I z północy na południe.
  125. Poprzez wszystkie morza krańce
  126. I we wszystkie świata strony
  127. Niósł ją, targał nią i miotał
  128. Wiatr szalony, niestrudzony.

  129. Rozpłakała się Ilmatar,
  130. Cała we łzach tak powiada:
  131. O, ja biedna! Po co zeszłam
  132. Tu, gdzie czeka mnie zagłada,
  133. Opuściłam nierozważnie
  134. Moje zamki napowietrzne,
  135. Teraz burze wieczne, piany mleczne,
  136. Lepiej w niebie żyć dziewczynie,
  137. Gdzie spokojnie życie płynie,
  138. Niż nieszczęsną być wodnicą.
  139. I wędrować po głębinie.

  140. Nie minęło czasu wiele,
  141. Jedno krótkie mgnienie oka,
  142. A tu właśnie niespodzianie
  143. Kaczka spada w dół z wysoka
  144. I z trzepotem wkoło krąży,
  145. Ponad morską pustką leci,
  146. Niespokojnie szuka miejsca,
  147. Gdzie by mogła gniazdo sklecić.
  148. Wschód przemierza, potem zachód,
  149. Mknie na północ, na południe,
  150. Nigdzie ziemi, nigdzie lądu -
  151. Wszędzie fale błyszczą złudnie,
  152. Kaczka krąży, kaczka słabnie,
  153. Prawym skrzydłem łuk zatacza,
  154. Nad okrutnym swoim losem
  155. Tak rozmyśla i rozpacza:
  156. Gdy zbuduję dom na wietrze,
  157. Gniazdo pośród fal uwiję,
  158. Wiatr w perzynę dom obróci,
  159. Gniazdo moje fala zmyje.

  160. Na te słowa córa światła,
  161. Panująca mórz bałwanom,
  162. Wyłoniła ramię z wody,
  163. Wyłoniła z fal kolano,
  164. Żeby biedny ptak mógł wreszcie
  165. Przerwać lot swój niedorzeczny,
  166. Żeby miał dla swego gniazda
  167. Ląd przychylny i bezpieczny.
  168. Kaczka krąży, kaczka słabnie
  169. Widzi pośród fal kolano,
  170. Tedy, biorąc je za kępę,
  171. Z dawna w morzu zapodzianą,
  172. Ptak opada na nią śmiało,
  173. Wije sobie gniazdko cudne,
  174. W gnieździe składa sześć jaj złotych
  175. I żelazne jajo siódme.

  176. Siedzi kaczka pracowicie
  177. I kolano wciąż ogrzewa,
  178. Już trzy dni nie wstaje z jajek,
  179. Siedmiu piskląt się spodziewa.

  180. Córa wody i stworzenia
  181. Ból poczuła niespodzianie,
  182. Skóra cała jest jak w ogniu,
  183. Płonie straszny żar w kolanie,
  184. Drgnęła z bólu córa światła,
  185. Serce w piersiach jej zadrżało,
  186. Wstrząs gwałtowny, niewysłowny
  187. Przebiegł nagle białe ciało
  188. I do wody wpadły jaja,
  189. W otchłań morskiej zawieruchy,
  190. Na kawałki się potłukły,
  191. Zamieniły się w okruchy.
  192. Nie zginęły jednak w morzu,
  193. Nie przepadły szczątki drobne,
  194. Lecz zmieniły się cudownie
  195. Te odłamki, te osobne.

  196. Więc skorupy dolnej części
  197. Utworzyły ziemię czarną,
  198. Z górnej powstał sklep niebieski,
  199. Który ziemię tę ogarnął,
  200. Z żółtek wyszło wielkie słońce,
  201. Co promienie mu się złocą,
  202. Z białka powstał księżyc srebrny,
  203. Który świeci tylko nocą,
  204. Wszystko to, co pstre jest w jajku,
  205. Wieczną postać gwiazd przybrało,
  206. Zaś ciemniejsze cząstki jajek
  207. Odpłynęły czmurą białą.

  208. Rośnie czas, mijają lata,
  209. Złote słońce lśni podniebnie,
  210. A gdy słońce zachód przebrnie,
  211. Młody miesiąc świeci srebrnie.

  212. Matka wody, córa światła
  213. Wciąż po mętnych falach płynie,
  214. Nad nią wisi niebo modre,
  215. Przed nią wodne są pustynie.
  216. Dziewięć lat już upłynęło,
  217. Więc gdy przyszło lato nowe,
  218. Pierwsza z dziew z głębokiej fali
  219. Wyłoniła swoją głowę
  220. I na wód równinie pustej,
  221. Gdzie się morze wyprzestrzenia,
  222. Jęła tworzyć swoje dzieło
  223. I zaczęła dzień stworzenia.

  224. Tam, gdzie rękę wyciągnęła -
  225. Był przylądek od tej pory,
  226. Gdzie dotknęła nogą ziemi,
  227. Ryby miały swoje nory,
  228. Gdzie się cała zanurzała,
  229. W morzu głębia powstawała,
  230. Zalęgały się łososie
  231. Tam, gdzie noga jej postała.
  232. Równy brzeg się ukazywał,
  233. Gdy dotknęła lądu bokiem,
  234. A gdzie głowę opierała -
  235. Pojawiały się zatoki.

  236. Odpłynęła znów od lądu
  237. I śród wodnych tych bezdroży
  238. Niebezpieczne rafy wznosi
  239. I podwodne skały tworzy,
  240. I już wicher wokół szumi
  241. Swoją pieśń z otchłani wziętą,
  242. Na zagładę marynarzom
  243. I ładunkom, i okrętom.

  244. Już się wyspy wyłoniły,
  245. Już się lądy potworzyły,
  246. Wydźwignęły się z głębiny
  247. Gór podwodnych ciemne bryły,
  248. Już kamienie kolorowe
  249. Młodą ziemię obsypały,
  250. A nad ziemię, ku obłokom,
  251. Wystrzeliły dumne skały.
  252. Jeden tylko Väinömäinen,
  253. Pieśniarz wieczny i natchniony,
  254. Wciąż się jeszcze z matką błąka
  255. Po powierzchni wód spienionej.

  256. Długo, długo ten bohater
  257. Z falą morską się sprzymierzał,
  258. Dnia, co dotąd nie ma nazwy,
  259. Przybił wreszcie do wybrzeża,
  260. A wybrzeże było puste,
  261. Bezimienne, beznadziejne,
  262. Właśnie tam, pod gołym niebiem,
  263. Wylądował Väinömäinen,
  264. Żeby słońcem się zachwycać
  265. I zachwycać się księżycem,
  266. I podziwiać gwiazdy srebrne,
  267. I zobaczyć Niedźwiedzicę.


>>> KALEVALA >>>